niedziela, 20 lutego 2011

Dawno się nie odzywałem tutaj, nie? No.
Ufam jednak, że nikt nie stracił z tego powodu. I tak trzymać.

Tym bardziej, że nic się nie zmienia w naszym pięknym kraju. Skuteczność rządzących nie odbiega od normy, tej naszej, polskiej. Poziom głównej, ponoć, opozycji, nie pozostawia nic do życzenia, bo od nica trudno sobie czegoś życzyć . Czysty wynik 0:0.

Dalej kłócimy się bez sensu na blogach, starając się pokazać jako wybitny kibol PiS-u lub PO.
Dalej twierdzimy, że PiS to prawica (Jezu, jak to mnie wkurza, prawica bo krzyż?).
Ot, grajdołek.
A życie toczy się dalej.
Przeżyliśmy (niektórzy przyjemnie, niektórzy pewnie mniej) Walentynki, dzień kota, teraz przeżywamy arabską 'wiosnę ludów', która spowoduje jeszcze wiele zawirowań w naszym, 'zachodnim' świecie.
Ale nie martwmy się na zapas. Jeszcze za rok będą Walentynki i dzień kota.
Potem zobaczymy.

Zresztą i tak nie jesteśmy ponoć stąd, więc za bardzo się nie przywiązujmy do miejsca - przecież niedawno ogłaszano, że Ziemia, nasza matka, sama życia stworzyć nie potrafiła, tylko czekała, aż jej coś z kosmosu przyleciało. Więc my, tak prawdę mówiąc, ani Polacy, ani Ziemianie, tylko najprawdziwsi kosmopolici. I tylko patriotyzm kosmiczny jest jedynym uprawnionym. No chyba, że lubimy się zawężać, a lubimy. Pamiętacie, gdy jako dzieci, właziliście w jakiś kącik, bo tam czuliście się bezpieczni? A jeżeli twierdzicie, że nie pamiętacie, to po prostu oszukujecie, innych bądź siebie.
Bo bardzo lubimy się oszukiwać. Jest wtedy przyjemniej. Przynajmniej na pewien czas. Potem jest gorzko.

Prześledźmy pokrótce tę naszą psychiczną ekspansję. Gdy jesteśmy dziećmi, bezpiecznie czujemy się w jakimś kąciku, czy w ramionach matki. Potem, w miarę wzrastania, nasza przestrzeń rośnie wraz ze świadomością. Jest to dom, podwórko, wioska czy miasto. Potem zaczynamy twierdzić, że jesteśmy obywatelami tego czy innego kraju, bardziej ekspansywni nazywają się europejczykami czy nawet obywatelami świata (tzw. światowcy), mając w myśli naszą nieudaczną Ziemię. Ale to wszystko to tylko zawężanie prostej rzeczywistości, samooszukiwanie się, próba znalezienia bezpiecznej strefy dla naszego jestestwa. Samoograniczanie się, z lęku czy lenistwa.

Bo tak naprawdę jesteśmy, dosłownie, właśnie kosmopolitami, co stwierdził już ponoć Diogenes (mądry był gościu z niego). Kosmopolita od kosmosu oczywiście.

Ja natomiast zatrzymałem się na patriotyzmie dla mojej strefy czasowej. Do szerszego jeszcze nie dorosłem. A więc dobranoc.