środa, 22 grudnia 2010

Święta coraz bliżej, już tu, już nadchodzą. A ja mam kilka nieświątecznych całkiem refleksji. Po pierwsze chciałbym na chwilę wrócić do tematu, poruszanego kilka postów wcześniej, tego mianowicie o psowatych, kotowatych i ludziowatych. A może jeszcze dalej, gdy stwierdziłem kiedyś, że kota w domu mieć nie chcę, bo, cytuję [tzw. autocytat]: "koty są jak pająki" (arachnofobia to moje drugie imię). I to było prawdziwe objawienie, luminacja, przebłysk mojego geniuszu. Nie znalazłem o tym nic, w żadnych pismach naukowych czy naukawych, ani jednej wzmianki. Ale dziś uzyskałem dowód, który przedstawiam poniżej, i który, mam nadzieję pomoże uzyskać mi tytuł honorowy jakiejś uczelni, choćby w Błotach Górnych czy Toruniu. Dla prawdy mojego ówczesnego oświecenia, podam, że skojarzenie kota i pająka wywodziło się wtedy w mym błyskotliwym umyśle ze sposobu, w jaki te dwa, niby tak odmienne, a jednak bliskie sobie stworzenia, dotykają ludzi. Obecne odkrycie potwierdza ich bliskie związki także z innego, może bardziej charakterystycznego aspektu. Otóż, jak wszyscy wiemy pająki przędą pajęczyny. I do tej pory nie natykaliśmy się na podobną aktywność u kotowatych. Ale wyjaśnienie tej rozbieżności jest proste: kotowate nie mają odpowiednich kądziołków przednich, które, jak nazwa wskazuje, u pająka znajdują się z tyłu. Wynikło to z ewolucji, która zamieniając dwa tylne odnóża pająka w koci ogon, zatkała kotom odpowiedni otwór w odwłoku. Koty pozbawione więc zostały w procesie ewolucji tej naturalnej dla nich wcześniej możliwości, która jednak pozostała w ich genach jako cecha ukryta, swoisty archetyp. Ta cecha czekała tylko na pojawienie się sprzyjających warunków, które pojawiły się ostatnio wraz z modą na firanki makarony. Tylko tego było kotom trzeba, by odezwały się w nich geny. Po prostu nie mając z tyłu kądziołka przedniego, potrzebowały swoistego zewnętrznego zamiennika. Proszę tylko popatrzeć na misternie utkany przez kota wzór. Toż tylko ktoś bliski pająkom mógłby wykonać takie dzieło sztuki.
W tle niewinny kot.


Ale dość o moim odkryciu, najpierw wszystkie szczegóły muszę ustalić z redakcją "Nature". Bo jest jeszcze jedna sprawa, która podniosłą moją skromną samoocenę. Mianowicie okazało się, że mój artykuł o kotowatych, psowatych i temu podobnych ma już szerokie odbicie społeczne i jest czytywany przez szanowanych współobywateli, jak prokuratorzy, oraz ma wpływ na wydawane przez nich decyzje. Pamiętacie pewnie akapit mojego posta o policjantach, ale i tak go przytoczę:
[przytoczenie]:W innym świetle można też zacząć odczytywać powszechne nazywanie policjantów 'psami' przez młodociane watahy. Może to być nie inwektywa, jak często się dotąd przyjmowało, ale wręcz wyrażanie pewnej zazdrości i podziwu. Otóż wataha policjantów, jako lepiej społecznie zorganizowana od watahy młodzieżowej, zapewnia swoim osobnikom lepszy rozwój intelektualny, co w historycznym ujęciu pozwoli na opanowanie świata właśnie przez watahy policyjne, usuwając watahy młodzieżowe w cień i w konsekwencji wyginięcie."
No i czytam ja sobie, że pewien asesor prokuratury do interweniującego policjanta odezwał się słowy "Zamknij się, psie", czyli w stylu watahy młodzieżowej, gdzie być może pobierał nauki. Policjant, nieświadomy najnowszych osiągów nauki, oskarżył asesora przed prokuraturą lubelską  o znieważenie. Ta jednak, oświecona najwyraźniej wpływem mojej publikacji, zdania policjanta nie podzieliła, i nazwanie go psem za znieważenie nie uznała. Dusza rośnie na tak oświeconych prokuratorów. 
Jest jeszcze jedna możliwość: wymyślmy coś głupiego, to się to zaraz zdarzy. Aż się boję po moich wcześniejszych postach. Ktoś mnie już kiedyś Jonaszem nazwał.
na zakończenie wielka prośba  dla moich czytelników, tych wiernych i niewiernych: przy świątecznym stole ani ważcie się wszczynać polityczne dysputy, bo trudno bardziej zszargać świąteczną atmosferę.
A poza tym: 
Spokojnych, zdrowych, pełnych przemyśleń, 
w jak najpełniejszym gronie najbliższych 
Świąt Bożego Narodzenia

Brak komentarzy: